Poznałem kiedyś takiego przedsiębiorcę. Na początku zaimponował mi tempem i „tytanicznością” pracy. Zawsze zajęty, robiący milion rzeczy, zawsze naładowany. Od świtu do nocy.
Tak bardzo produktywny…
Produktywny?
Czy jednak tylko zajęty…?
Robił tak dużo, że nie miał czasu pomyśleć. Robił to, co się działo i to co „wpadało”. Bo skoro tyle „latał” to zawsze coś „wpadło”.
I to go zgubiło.
Nie zauważył, że jego wspólnicy patrzą na niego coraz podejrzliwiej.
Że biznes zaczął swobodny dryf i gdzieś tam płynie.
Że narzędzie, które rozwijał i które miało dać przewagę zostało już prześcignięte na rynku i przestało być innowacją. A może nigdy nią nie było… ?
Smutna opowieść.
Mówi się, że mądry Polak po szkodzie.
Jeśli mamy być skazani na bycie mądrymi po szkodzie, to chociaż niech to nie będą nasze szkody.
Sukces inspiruje, ale porażka niesie za sobą naukę. Nie zawsze i niekoniecznie wcale dla tego, kto jej doświadcza.
Może wokół siebie widzisz takich przedsiębiorców i menedżerów, którzy nie mają czasu na refleksję? Może sam tak masz…?Może już czas to zmienić…?